Serii Effaclar jestem wierna od wielu lat. Żel do mycia kupuje z religijna wręcz wiernością i zawsze mam zapas. Kremów Effaclar używam zaś sporadycznie. Nie są podstawą mojej pielęgnacji, a raczej niezbędnym dodatkiem. Moja skóra nie jest już tak kapryśna i tłusta jak kiedyś, ale nadal miewa swoje foszki.
Ostatnio zauważyłam, ze pojawił się nowy Effaclar: Duo plus. Zaciekawiona kliknęłam.
Opakowanie wygląda identycznie jak poprzednia wersja: długa tuba z wygodnym "dzióbkiem" dozującym produkt. Dostajemy 40ml za cenę 40-50zł (udało mi się kupić na allegro za 35 + przesyłka). Cena jest jak najbardziej adekwatna do wydajności. Opakowanie nawet przy codziennym używaniu wystarczy na 2-3 miesiące.
Nie polecam nakładać go grubą warstwą, bo może bardzo przesuszać. Ja stosuję go miejscowo: na brodę, nos i kości policzkowe, czyli tam gdzie pojawiają się problemy. Czekam chwilę aż się wchłonie i nakładam krem nawilżający. W ten sposób mam pewność, że nie zrobi mi mi krzywdy.
Producent obiecuje to co zwykle, czyli: zmniejszenie porów, wyprysków, świecenia skóry. Nowy krem został udoskonalony o składnik, który ma zwalczać przebarwienia potrądzikowe - ceramid Procerad. Cokolwiek to jest nie zauważyłam jakiś wielkich zmian w tej materii.Ale może jeszcze za wcześnie na werdykt? W każdym razie dobrze, że specjaliści z La Roche Posay dostrzegli ten kłopotliwy efekt uboczny trądziku.
Co na pewno robi: to matuje na długo, zmniejsza ilość grudek i drobnych wyprysków. I to bardzo szybko i skutecznie. Na likwidację poszerzonych porów niech nikt nie liczy. Do potrzeba artylerii mocnych kwasów i laserów.
Nadaje się pod makijaż, ale uwaga na suche skórki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz