poniedziałek, 17 marca 2014

Czy warto za płacić?

Przez ponad 10 lat mojej makijażowej przygody miałam przyjemność testować masę kosmetyków z różnych półek cenowych. O czym dziś chcę opowiedzieć? O tym czy kosmetyki drogie są lepsze od tanich?

Kiedy zaczynałam sięgać po podkłady, pod koniec lat 90, wybór w sklepach był na prawdę niewielki. Marki drogeryjne można powiedzieć, że raczkowały w Polsce. Nie tylko wybór, ale i moja wiedza były w powijakach. Miałam za to stały, nieograniczony dostęp do wszystkich nowości (mój tato pracował w hurtowni kosmetycznej, gdzie byłam częstym gościem). Drogerie, perfumerie fascynowały mnie bardziej niż sklepy z cukierkami. Uwielbiałam oglądać wszystkie te cuda.
Moim pierwszym drogim podkładem był Dior Diorskin Fluide. Był rok 2003. Jakiż to był przełom! Jaka rewelacja! Nie mogłam się nadziwić jak pięknie wygląda moja skóra. Jak odcień się dopasowuje (a był to klasyczny Diorkowy żółciak).
Później kupowałam różne marki: Lancome, Helenę Rubinstein, Clinique, Chanel, E. Lauder, kolejne Diory. Mijały lata. W drogeriach pojawiało się co raz więcej marek i produktów. Testowałam je od czasu do czasu, ale nie dawały takiego efektu jak wysoko półkowe podkłady.
Przełom nastąpił pod koniec 2011 roku kiedy kupiłam podkład Maybelline Fit me. Byłam zdziwiona: wyglądał jak moja ukochana Helena Color Clone. W konsystencji, w kryciu był tak podobny! I 10 razy tańszy!
Zaczęłam szukać informacji o różnych nowych, drogeryjnych produktach. Okazało się, że istnieją cuda, o których nie miałam pojęcia! Polska strefa blogerska kwitła. Można było znaleźć ciekawe recenzje i zdjęcia.
Przeglądając strony producentów, buszując w sieci zauważyłam, że na świecie jest kilka koncernów, które trzymają większość marek, które znam, np.: L'oreal jest właścicielem m.in. Lanocme, Maybelline, Armani, Redken, Kerastase, Vichy, La Roche Posay, YSL i wielu innych.
Wniosek jest jeden: skoro podkład za 200zł i za 50zł są robione przez jednego producenta, prawdopodobnie w jednej fabryce to czy mogą się bardzo różnić? Myślę, że dzieli je na pewno czas pojawienia się na rynku: najpierw pojawia się marka selektywna. A z czasem jej tańszy odpowiednik. W sieci znajdziecie wiele opisów tańszych odpowiedników. Czy warto więc ślepo wierzyć w markę? Moim zdaniem nie. Warto za to szukać, testować, aż znajdzie się swój ideał. Nie patrzcie na markę, nie liczcie też, że płacąc ogrom pieniędzy otrzymacie spełnienie kosmetycznych marzeń. Bądźcie czujni ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz