wtorek, 25 marca 2014

Domowa maska do włosów

Najlepsza chyba domowa maska do włosów zawiera 3 podstawowe składniki: olej kokosowy, miód i cytrynę. Wykonanie jest banalne: 2 łyżki oleju podgrzewam w mikrofali, dodaje łyżkę miodu i kilka kropli soku z cytryny. Do tego czasem dodaję co jeszcze mam pod ręką: olej z awokado, lniany, arganowy, sok z aloesu, jogurt, banan. Co sobie życzycie. Składniki nie muszą być najczystsze i najlepszej jakości. Włos i tak jest martwy. Nakładam mieszankę na włosy na ok. godzinę. Zawijam w ręcznik. I czekam na cud!
Włosy są po niej super miękkie, nawilżone, wygładzone, najlepsze jakie mogą być.

Rada: jeśli używasz odżywek z silikonami umyj wcześniej włosy szamponem oczyszczającym z SLS. Ja mam taki zwykły: pokrzywa, czarna rzepa czy co tam akurat maja w miejscowym PSS ;)

poniedziałek, 24 marca 2014

Wish list

Lista moich zachciewajek na następne tygodnie:





Jak widać nie jestem jeszcze w pełni przekonana o nadejściu wiosny/lata. Marzą mi się cięższe  kremy i matowe cienie. Niedługo pewnie się to zmieni.

poniedziałek, 17 marca 2014

Czy warto za płacić?

Przez ponad 10 lat mojej makijażowej przygody miałam przyjemność testować masę kosmetyków z różnych półek cenowych. O czym dziś chcę opowiedzieć? O tym czy kosmetyki drogie są lepsze od tanich?

Kiedy zaczynałam sięgać po podkłady, pod koniec lat 90, wybór w sklepach był na prawdę niewielki. Marki drogeryjne można powiedzieć, że raczkowały w Polsce. Nie tylko wybór, ale i moja wiedza były w powijakach. Miałam za to stały, nieograniczony dostęp do wszystkich nowości (mój tato pracował w hurtowni kosmetycznej, gdzie byłam częstym gościem). Drogerie, perfumerie fascynowały mnie bardziej niż sklepy z cukierkami. Uwielbiałam oglądać wszystkie te cuda.
Moim pierwszym drogim podkładem był Dior Diorskin Fluide. Był rok 2003. Jakiż to był przełom! Jaka rewelacja! Nie mogłam się nadziwić jak pięknie wygląda moja skóra. Jak odcień się dopasowuje (a był to klasyczny Diorkowy żółciak).
Później kupowałam różne marki: Lancome, Helenę Rubinstein, Clinique, Chanel, E. Lauder, kolejne Diory. Mijały lata. W drogeriach pojawiało się co raz więcej marek i produktów. Testowałam je od czasu do czasu, ale nie dawały takiego efektu jak wysoko półkowe podkłady.
Przełom nastąpił pod koniec 2011 roku kiedy kupiłam podkład Maybelline Fit me. Byłam zdziwiona: wyglądał jak moja ukochana Helena Color Clone. W konsystencji, w kryciu był tak podobny! I 10 razy tańszy!
Zaczęłam szukać informacji o różnych nowych, drogeryjnych produktach. Okazało się, że istnieją cuda, o których nie miałam pojęcia! Polska strefa blogerska kwitła. Można było znaleźć ciekawe recenzje i zdjęcia.
Przeglądając strony producentów, buszując w sieci zauważyłam, że na świecie jest kilka koncernów, które trzymają większość marek, które znam, np.: L'oreal jest właścicielem m.in. Lanocme, Maybelline, Armani, Redken, Kerastase, Vichy, La Roche Posay, YSL i wielu innych.
Wniosek jest jeden: skoro podkład za 200zł i za 50zł są robione przez jednego producenta, prawdopodobnie w jednej fabryce to czy mogą się bardzo różnić? Myślę, że dzieli je na pewno czas pojawienia się na rynku: najpierw pojawia się marka selektywna. A z czasem jej tańszy odpowiednik. W sieci znajdziecie wiele opisów tańszych odpowiedników. Czy warto więc ślepo wierzyć w markę? Moim zdaniem nie. Warto za to szukać, testować, aż znajdzie się swój ideał. Nie patrzcie na markę, nie liczcie też, że płacąc ogrom pieniędzy otrzymacie spełnienie kosmetycznych marzeń. Bądźcie czujni ;)

piątek, 14 marca 2014

What's in my makeup bag?

Tą podręczną kosmetyczkę zabieram ze sobą wszędzie: do pracy, na basen czy na siłownię. Dlatego musi zawierać produkty, dzięki, którym spod prysznica będę mogła wyjść "do ludzi".

Oto co zawsze zabieram ze sobą.



Maskara Givenchy - ta z kulkową szczoteczką. Nie przepadam za nią. Słabo podwija rzęsy. Wymaga też sporo czasu na dopracowany look. Noszę ją z dwóch powodów: jest mała, a wiadomo miejsce jest cenne, poza tym awaryjnie mogę jej użyć. Na co dzień nie mam czasu na takie zabawy.


Kredka Kobo w kolorze brązowym. Automatyczna, poręczna kredka w neutralnym kolorze zawsze się przyda żeby nadać spojrzeniu wyrazistości.



Bibułki matujące Shiseido - nie zawierają żadnych dodatkowych składników. Nie zapychają, nie uczulają. Za to dokładnie zbierają sebum.

Kompakt słoneczny Shiseido. Tego produktu chyba nie trzeba przedstawiać. Powiem tylko: pełne krycie, wysoki filtr, matowe wykończenie, długo utrzymuje się na twarzy. Małe poręczne opakowanie, w którym jest wszystko: lusterko, gąbeczka.Produkt na 5+


Mistrzowie drugiego planu:
Mini wersja UD de slick - utrwalacza makijażu, Cicaplast - wszechstronny balsam, który genialnie nawilża, korektor Fit me Maybelline - na wszystkie niespodzianki oraz cienie pod oczami :(


czwartek, 13 marca 2014

Nowy Effaclar Duo plus

Serii Effaclar jestem wierna od wielu lat. Żel do mycia kupuje z religijna wręcz wiernością i zawsze mam zapas. Kremów Effaclar używam zaś sporadycznie. Nie są podstawą mojej pielęgnacji, a raczej niezbędnym dodatkiem. Moja skóra nie jest już tak kapryśna i tłusta jak kiedyś, ale nadal miewa swoje foszki.


Ostatnio zauważyłam, ze pojawił się nowy Effaclar: Duo plus. Zaciekawiona kliknęłam.

Opakowanie wygląda identycznie jak poprzednia wersja: długa tuba z wygodnym "dzióbkiem" dozującym produkt. Dostajemy 40ml za cenę 40-50zł (udało mi się kupić na allegro za 35 + przesyłka). Cena jest jak najbardziej adekwatna do wydajności. Opakowanie nawet przy codziennym używaniu wystarczy na 2-3 miesiące.
Nie polecam nakładać go grubą warstwą, bo może bardzo przesuszać. Ja stosuję go miejscowo: na brodę, nos i kości policzkowe, czyli tam gdzie pojawiają się problemy. Czekam chwilę aż się wchłonie i nakładam krem nawilżający. W ten sposób mam pewność, że nie zrobi mi mi krzywdy.
Producent obiecuje to co zwykle, czyli: zmniejszenie porów, wyprysków, świecenia skóry. Nowy krem został udoskonalony o składnik, który ma zwalczać przebarwienia potrądzikowe - ceramid Procerad. Cokolwiek to jest nie zauważyłam jakiś wielkich zmian w tej materii.Ale może jeszcze za wcześnie na werdykt? W każdym razie dobrze, że specjaliści z La Roche Posay dostrzegli ten kłopotliwy efekt uboczny trądziku.
Co na pewno robi: to matuje na długo, zmniejsza ilość grudek i drobnych wyprysków. I to bardzo szybko i skutecznie. Na likwidację poszerzonych porów niech nikt nie liczy. Do potrzeba artylerii mocnych kwasów i laserów.
Nadaje się pod makijaż, ale uwaga na suche skórki!



środa, 12 marca 2014

Perfect nude

Idealny nudziakowy zestaw:

Catrice 190 the nuder the better plus błyszczyk Manhattan 19W

Na pewno każda znas zna ten dylemat: kochamy neutralne usta, w sklepach jest pełno pięknych, neutralnych kolorów. Problem pojawia się po aplikacji. W niektórych kolorach wyglądamy blado, nijak, na rozmyte i chore. Kluczem jest wybranie koloru zbliżonego do naturalnego koloru ust lub o ton ciemniejszego. Unikajcie zimnych, jasnych beżowo-różowych pomadek. Wyglądają trupio!
Po wielu mniej i bardziej udanych testach znalazłam zestaw, w którym wyglądam dobrze.






Pomadka Catrice jest bardzo kremowa, o satynowym wykończeniu, mocno kryjąca. Nie jest to produkt typu "butter". Klasyczna, dobra pomadka :) Cena jest bardzo przystępna. Opakowanie też jest wysokiej jakości. Może nie jakieś wymyślne, ale czuć w dłoni, że to solidny produkt.Polecam przetestowanie w najbliższej Naturze :)

Błyszczyk Manhattanu złapałam na jakiejś promocji. I szczerze powiedziawszy byłam nim na początku bardzo rozczarowana. Nie lubię brokatowych produktów. Ale jak widać na zdjęciu, w duecie z Catrice przyjął się dobrze i używam go namiętnie.


Na zdjęciu wyglądają bardzo pomarańczowo, ale w rzeczywistości to piękne cielaczki. Bardzo dobre zdjęcia udało się zrobić kabodreams









środa, 5 marca 2014

Ulubieńcy lutego 2014



  • Clinique dramatically different moisturizing gel - klasyk w wersji light. Idealnie sprawdza się w wersji solo lub na różne specyfiki (sera, effaclar, kwasy). Mam 100% pewność, że mnie nie wysypie, nie uczuli, nie wchodzi w reakcji z żadnym testowanym kwasem. Dobrze nawilża skórę i sprawia, że makijaż wygląda dobrze.

  • Bourjois healthy mix - nowa wersja jest równie dobra jak poprzednia, choc nieco bardziej świetlista, lekka, naturalna. Trzyma się dobrze przez 8 godzin. Mam chrapkę na nowy CC, ale muszę najpierw skończyć to co stoi na półce. 

  • YSL lakier do ust nr 17 - fenomenalny błyszczyk. Wyszło już masę podobnych produktów z różnych firm, ale żaden nie jest tak dobry. Kolor jest nasycony, lśniący, po prostu piękny. Długo się utrzymuje. Ma precyzyjny aplikator. I kolor, który będzie hitem tego sezonu ;)

  • Korund - jeśli nie zna ktoś tego produktu to uważam, że natychmiast musi się zapoznać. Od jakiegoś czasu nie kupuję żadnych peelingów, bo po co? Dodaję odrobinę korundu do ulubionego żelu do mycia twarzy. Sprawdza się rewelacyjnie. Sposób ekonomiczny i skuteczny, oszczędza nie tylko pieniądze, ale i cenne miejsce w naszej łazience ;) Takie pudełeczko za kilkanaście złotych wystarczy kilka lat. Zdziera martwy naskórek delikatnie, równomiernie, bo granulki są okrągłe i bardzo dokładnie.
  • Alterra pomadka ochronna do ust - tego produktu też nie trzeba przedstawiać? Mówiła o nim nissiax83  Ja używam je na usta i na paznokcie. Polecam! 





  •  Clarins żel pod oczy przeciw opuchnięciom i sińcom. Na pewno nie robi tego co pisze producent. Sińce mam nadal takie jak miałam. Za to dobrze nawilża i sprawdza się pod makijaż. Korektor się na nim nie roluje. Czy ktoś zna krem pod oczy, który skutecznie likwiduje sińce? Ja takiego nie znalazłam i przestałam wierzyć, że kiedykolwiek znajdę.

  • Maybelline master precise eyeliner- sięgam po niego najczęściej, bo jest wygodny. Nie trzeba szukać pędzelków, zastanawiać się czy za dużo się nabrało? Cieniutki pisaczek precyzyjnie maluje dzienną kreskę nad linią rzęs. 


wtorek, 4 marca 2014

Zakupy. Likwidacja Marionnaud :(

Oto kilka rzeczy, które kupiłam wczoraj:
W Sephorze znalazłam na promocji zestaw Clarins. Miałam już wcześniej te produkty. Nie są złe, ale jakiegoś efektu wow nie zobaczycie.



Nie spodziewałam się, że nadejdzie taka chwila... likwidują moją ulubioną perfumerię - Marionnaud :(
Zaczyna się wyprzedaż. Zniżki nie są jeszcze jakieś powalające (-40% przy zakupie 4 produktów), ale i towaru jest bardzo mało.  
Złapałam duet z Mavali: oliwkę przyspieszającą wzrost płytki. Pięknie pachnie kwiatem dzikiej róży i nie jest bardzo tłusta. Po kilku chwilach nie ma już śladu olejku na palcach, co mnie bardzo zaskoczyło. O efektach może kiedyś napiszę (jeśli będą warte wspomnienia). Ten malutki po prawej to ciekawy produkt: maluje się nim same końcówki paznokci. Ma scalać warstwy płytki, zapobiegając łamaniu i rozdwajaniu. Interesujący osobnik.

Długo zbierałam się do zakupu jakiegoś przyzwoitego sypańca. Myślałam o Dermablend, Chanel (Sroczka tak go wychwalała), w końcu padło na Clinique transparentny. Jest zupełnie niewidoczny na mojej skórze. Daje tylko delikatny mat. I utrwala makijaż. Pierwsze testy wypadły bardzo korzystnie.