poniedziałek, 12 października 2015

Brush guard zbędny gadżet


Oto dlaczego nie kupuje brush guard:



Po myciu odciskam delikatnie pędzle, a potem zawijam je w chusteczke. Chusteczka utrzymuje kształt pędzla jak brush guard. Tanio i higienicznie. 

Ważne żeby zawinąć pędzel w polowie, a potem ściągnac go w dół. Dzieki temu włosie bedzie wygładzone i ładnie wyschnie. 


środa, 18 marca 2015

Kremy pod oczy - trudny temat


Pielęgnacja okolic oczu jest dla mnie wrażliwym tematem. Ze względu na silną, genetycznie uwarunkowaną pigmentację tego obszaru od zawsze używam "czegoś" pod oczy. Moje sińce są wręcz epickie, a z wiekiem sytuacja jeszcze się pogarsza. A do repertuaru problemów podocznych dochodzą zmarszczki mimiczne. Po głowie chodzą mi już różne zabiegi z działu "medycyna estetyczna". Powstrzymuje mnie resztka zdrowego rozsądku i strach przed igłami. Na razie inwestuję w pielęgnację i masaże.

Na stanie mam zawsze kilka produktów.

Ułożone w kolejności od najlżejszego od najcięższego:




Żel z Clarins - jak dla mnie totalna pomyłka. A to co jest napisane na opakowaniu to jakiś żart. Jeśli masz naście lat i nie wiesz od czego zacząć to może? Chociaż równie dobrze sprawdzi się żel z Flosleku za ułamek tej ceny. 



Kolejny to lekki, wodnisty roll on z Lavery. Produkt bio, czyli bez żadnych dziwnych dodatków. Ma aplikator z kulką, która przyjemnie chłodzi. Nie zauważyłam jakiś spektakularnych efektów. Lekko napina skórę i tyle. 

Skład:
Water (Aqua), Alcohol*, Glycerin, Sodium Lactate, Lecithin, Saccharide Isomerate, Camellia Sinensis Leaf Extract***, Pongamia Glabra Seed Oil, Aloe Barbadensis Leaf Juice*, Ubiquinone, Cichorium Intybus (Chicory) Root Extract, Arctostaphylos Uva Ursi Leaf Extract, Maltodextrin, Silica, Maltose, Algae, Magnesium Gluconate, Sodium Hyaluronate, Xanthan Gum, Rhizobian Gum, Fragrance (Parfum)**, Limonene**, Linalool**, Benzyl Salicylate*

* składniki z certyfikowanych upraw ekologicznych
** naturalne olejki


Serum z Haloxylem, który ma pomagać w usuwaniu nadmiaru krwi spod skóry. Dzięki temu zasinienia powinny stać się mniej widoczne. Ktoś mi kiedyś powiedział o tym produkcie. U mnie nie działa na sińce. Po kilku tygodniach stosowania nie widzę żadnej różnicy. 
Ma postać bardzo lekkiego mleczka. Szybko się wchłania. Więcej zalet nie widzę.
http://www.forever-young.pl/serum-na-cienie-pod-oczami-z-haloxylem-x2810mlx29-126-p.asp




Czas na faworyta mojej kolekcji: Antipodes kiwi seed oil. Nie jest to tani produkt (ok. 30 euro), ale tłumaczy go pojemność. 30ml to ilość niemożliwa do zużycia przez jedna osobę z ciągu pół roku (tyle ma ważności po otwarciu). Najlepszym wyjściem jest zamówienie go z kimś do spółki. Wtedy cena nie jest już tak bolesna. Do głównych zalet tego kremu należą to, że jest naturalny. Nie zawiera żadnych dziwnych składników. Ma ciekawą teksturę: jest bogaty i treściwy, a jednocześnie szybko się wchłania i nie pozostawia żadnej warstwy. Ta cudowna właściwość pozwala mi stosować go rano pod makijaż i wieczorem w celu głębokiego odżywienia (grubszą warstwą). Po kilku miesiącach  zauważyłam znaczne wygładzenie okolic oczu, spłycenie drobnych zmarszczek i delikatne rozjaśnienie cieni. Poza tym skóra wygląda bardzo ładnie nawet przy stosowaniu cięższych korektorów. 
Zamawiam go z UK, z darmową przesyłką i rabatem 20% (Lookfantastic, Beautybay, Feelunique). 
Jak widać mój dobija denka. Kolejne opakowanie jest w drodze :)




I ostatni nabytek: Rénergie Yeux Multiple Lift, czyli krem z korektorem. 
Producent obiecuje nam cuda na kiju: ujędrnienie, wygładzenie zmarszczek, poprawę konturu oka, a nawet lifting. Uśmiałam się szczerze. A w składzie? Hmmm... czego tam nie ma? Koktajl silikonów, olei mineralnych i naturalnych (gdzieś daleko w składzie), alkohol denat., a nawet uwaga: kwas salicylowy! Muszę przyznać, że jak jestem wielką fanką kwasu salicylowego, tak pod oczy jeszcze go nie stosowałam. Jak mówią: zawsze musi być ten pierwszy raz.
A efekty: no cóż... ja nie widzę żadnych. Na noc trochę boję się go nakładać. Po co obciążać skórę parafiną i silikonami wtedy, kiedy powinna odpoczywać, oddychać i regenerować się? Na dzień średnio się sprawdził pod makijaż: korektory się na nim rolują. Zostawia taką dziwną lepką warstwę.
Mam bardzo mieszane uczucia.








wtorek, 23 września 2014

Piękno tkwi w nas

Dbanie o skórę od zewnątrz uważam za działania połowiczne. Tak na prawdę na to jak wyglądamy wpływa o wiele bardziej to co jemy, jak i gdzie żyjemy. Nie bez znaczenia są oczywiście geny.

Na pewno znacie te "slogany": pij więcej wody, odżywiaj się zdrowo, ruszaj się i śpij. (Tylko z tym ostatnim nie miałam problemu.) Każdy to zna, a mało kto stosuje.
Kilka drobnych zmian, które u mnie się sprawdziły:
* Kiedyś każdy dzień zaczynałam od kawy z cukrem i mlekiem. Tego nawyku nie zmienię. Zamieniłam za to cukier na kokosowy, a mleko krowie na migdałowe. Małym wysiłkiem zaczynam dzień trochę zdrowiej. 
* Jeszcze rok temu nie jadałam śniadań. Po porannej jajecznicy czy kanapce czułam się ciężka. Wolałam ominąć ten punkt programu. Nic dziwnego: okazało się, że mam uczulenie na gluten. Zaczęłam szukać więcej informacji o glutenie i okazało się, że poranny croissant to dla mnie niezła dawka "trucizny".
Szukając alternatywy zaczęłam pić szejki proteinowe. To nie było jeszcze to, ale byłam na dobrej drodze. Przejrzałam kilka diet bez glutenu: paleo, wegańskie, RAW, RT4. Zaczęłam wprowadzać drobne zmiany w codziennych nawykach. Paleo okazało się dla mnie zbyt mięsne, a wegetarianizm zbyt trudny (mam w domu trzech bezwzględnych mięsożerców: męża i dwa koty).
Gotowanie obiadów było dość uciążliwe i mało praktyczne w tygodniu. Kończyło się to tak, że zjadałam dwa obiady: jeden w pracy zamówiony z cateringu, drugi w domu. W pracy byłam do południa głodna, po południu zmęczona. Po pracy padałam i  kładłam się spać.

Po wielu próbach znalazłam swój środek: własną modyfikację RT4.

Do godziny 16 jem tylko surowe warzywa i owoce. Po południu zjadam ciepły posiłek, z tym, że czasem mięsny lub rybny. 

Dzień zaczynam często od koktajlu z owoców: banany, maliny, jagody miksuję z wodą, nasionami Chia, witaminą C, probiotykami i błonnikiem. 


W pracy zjadam tylko owoce i warzywa: banany, mango, suszone daktyle, zielone sałatki z sezonowymi warzywami. Piję dużo wody z sokiem i witaminą C. W ciągu dnia poza żywnością przyjmuję min. 5g kwasu L askorbinowego.


Po południu zjadam ciepły, bezglutenowy posiłek. Leczo, zupę, makaron (ryżowy lub kukurydziany), czasem coś z mięsem, ziemniaki. To co mam po w lodówce i na co mam ochotę.
Staram się jeść żywność niepoprzewożoną przez korporacje. Zdrowe tłuszcze roślinne: kokosowy, oliwa z oliwek, awokado.

Korzystam z cronometer.com

Dziennie rzadko przekraczam 2000 kalorii.

Co daje mi ta dieta:

- dobre samopoczucie. W ciągu dnia na owocach i warzywach jestem lekka, mam dużo energii. Nie jestem głodna. Po południu nadal mam siłę. Kiedyś po powrocie z pracy kładłam się spać... Teraz idę na rower, sprzątam, spotykam się ze znajomymi lub grzebię w necie ;)

- wygodę - nie muszę dzień wcześniej gotować, w pracy nie muszę zamawiać obiadów, a po ciężkim obiedzie nie jestem śpiąca i zmęczona.

- satysfakcję i różnorodność - ponieważ nie ograniczam się w ilości pożywienia, ani w produktach czuję się dobrze z tym co jem. 

- czy to widać? wydaje mi się, że się nie zmieniłam i tu już jest plus.Za krótko jestem na diecie żeby coś więcej powiedzieć.


Wieczorem biorę też dodatkowe suplementy:

* magnez - bo piję dużo kawy, a moja dieta nie dostarcza wystarczającej jego ilości,
* Solgar na skórę, włosy i paznokcie 
* witaminę B complex - biorę tą z Throne, bo jest moim zdaniem najlepsza, zawiera zmetylowaną formę kwasu foliowego i B12. 
Więcej:Tutaj
 

poniedziałek, 22 września 2014

Jesienna regeneracja - skóra

Za oknem chłodne i deszczowe dni. Nie czas na marudzenie, a na regenerację skóry, włosów i ciała po letnim szaleństwie.
Zabieg zaczynam od delikatnego peelingu mechanicznego. Żel z yes to... jest idealny. Nastepnie przecieram twarz tonikem wlasnej produkcji: hydrolat, glukonolakton i kilka kropli aloesu. 


Na tak przygotowana twarz aplikuję kwas migdałowy. Nie sposób wymienić wszystkich jego zalet: złuszcza, odświeża, odmładza, działa też antybakteryjnie. A do tego jest delikatny. Nie piecze i nie powoduje zaczerwienienia. 


Po kilku minutach zmywam kwas. Przecieram twarz tonikiem i nakładam maskę. Tym razem My beauty diary z kolagenem. Duży płat, mocno nasączony - trzeba uważać, bo kapie - działa cuda. 


Po ok. 30 minutach ściągam maskę, nakładam krem pod oczy i na całą twarz. 

Skóra po zabiegu jest wyprasowana. Wszystkie linie mimiczne znikają. Czoło jest gładkie jak po botoksie ;) 

piątek, 4 lipca 2014

Wakacyjnie - znów Kanary

Drugi raz urlop spędziliśmy na Fuertaventura. Ta wyspa chyba nigdy mi się nie znudzi? Łagodny dla człowieka klimat: nie za gorąco i nie za zimno. Afrykańskie słońce i morska bryza. I cudowny, błękitny ocean. I tak cały rok...













wtorek, 15 kwietnia 2014

Clinique Laser Focus Serum

Długo się zastanawiałam czy warto pisać o tej bardzo krótkiej relacji? Napisze, bo w necie nie ma wielu opinii tego produkt. A jest on bardzo drogi i warto znać rożne wersje zdarzeń.
Ogladalam go wiele razy, na necie, w sklepach, ale zawsze byly jakies wazniejsze rzeczy do kupienia. 360zl piechota nie chodzi. W koncu nadarzyla sie okazja żeby dorwac go po bardzo korzystnej cenie: wyprzedaż w  Marionnaud. Ze znizka -70% byl warty testow nawet w ciemno!
 I tak właśnie pojawił się u mnie.


Zacznę od opakowania, które jest bardzo dziwne. 50ml, a butla prawie jak szampon. Dziwne! Taki chwyt marketingowy. Żebyśmy wiedziały za co płacimy.Ale o zabraniu go ze sobą w podróż nie ma mowy, bo gdy staniemy przed wyborem: szampon czy serum? -  to wiadomo...
W środku długa, plastikowa pipeta. Średni pomysł. Wprowadza się nią powietrze i ewentualne bakterie jeśli dotkniemy reki przy aplikacji. Wole pompki i opakowania typu airless. 

Samo serum jest bardzo lekkie, mleczne. Dobrze się wchłania i nie zostawia żadnej warstwy na skórze.
O efektach trudno coś powiedzieć, bo używałam je ok. 10 dni. Tyle wystarczyło by na mojej skórze pojawiło się kilka bolących gul, masa zaskórników i grudek.


I teraz pytanie: dlaczego firma, która jest pro dermatologiczna dodaje dimetikon? Sprawdziłam jeszcze kilka ich produktów i nawet te do skory tłustej go maja. Ten silikon silnie zapycha. O czym sama miałam okazje się nie raz przekonać.

Serum poszło już w świat. bye bye. nie będę tęsknic. 

wtorek, 25 marca 2014

Domowa maska do włosów

Najlepsza chyba domowa maska do włosów zawiera 3 podstawowe składniki: olej kokosowy, miód i cytrynę. Wykonanie jest banalne: 2 łyżki oleju podgrzewam w mikrofali, dodaje łyżkę miodu i kilka kropli soku z cytryny. Do tego czasem dodaję co jeszcze mam pod ręką: olej z awokado, lniany, arganowy, sok z aloesu, jogurt, banan. Co sobie życzycie. Składniki nie muszą być najczystsze i najlepszej jakości. Włos i tak jest martwy. Nakładam mieszankę na włosy na ok. godzinę. Zawijam w ręcznik. I czekam na cud!
Włosy są po niej super miękkie, nawilżone, wygładzone, najlepsze jakie mogą być.

Rada: jeśli używasz odżywek z silikonami umyj wcześniej włosy szamponem oczyszczającym z SLS. Ja mam taki zwykły: pokrzywa, czarna rzepa czy co tam akurat maja w miejscowym PSS ;)