Za oknem chłodne i deszczowe dni. Nie czas na marudzenie, a na regenerację skóry, włosów i ciała po letnim szaleństwie.
Zabieg zaczynam od delikatnego peelingu mechanicznego. Żel z yes to... jest idealny. Nastepnie przecieram twarz tonikem wlasnej produkcji: hydrolat, glukonolakton i kilka kropli aloesu.
Na tak przygotowana twarz aplikuję kwas migdałowy. Nie sposób wymienić wszystkich jego zalet: złuszcza, odświeża, odmładza, działa też antybakteryjnie. A do tego jest delikatny. Nie piecze i nie powoduje zaczerwienienia.
Po kilku minutach zmywam kwas. Przecieram twarz tonikiem i nakładam maskę. Tym razem My beauty diary z kolagenem. Duży płat, mocno nasączony - trzeba uważać, bo kapie - działa cuda.
Po ok. 30 minutach ściągam maskę, nakładam krem pod oczy i na całą twarz.
Skóra po zabiegu jest wyprasowana. Wszystkie linie mimiczne znikają. Czoło jest gładkie jak po botoksie ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz