Ogladalam go wiele razy, na necie, w sklepach, ale zawsze byly jakies wazniejsze rzeczy do kupienia. 360zl piechota nie chodzi. W koncu nadarzyla sie okazja żeby dorwac go po bardzo korzystnej cenie: wyprzedaż w Marionnaud. Ze znizka -70% byl warty testow nawet w ciemno!
I tak właśnie pojawił się u mnie.
I tak właśnie pojawił się u mnie.
Zacznę od opakowania, które jest bardzo dziwne. 50ml, a butla prawie jak szampon. Dziwne! Taki chwyt marketingowy. Żebyśmy wiedziały za co płacimy.Ale o zabraniu go ze sobą w podróż nie ma mowy, bo gdy staniemy przed wyborem: szampon czy serum? - to wiadomo...
W środku długa, plastikowa pipeta. Średni pomysł. Wprowadza się nią powietrze i ewentualne bakterie jeśli dotkniemy reki przy aplikacji. Wole pompki i opakowania typu airless.
Samo serum jest bardzo lekkie, mleczne. Dobrze się wchłania i nie zostawia żadnej warstwy na skórze.
O efektach trudno coś powiedzieć, bo używałam je ok. 10 dni. Tyle wystarczyło by na mojej skórze pojawiło się kilka bolących gul, masa zaskórników i grudek.
I teraz pytanie: dlaczego firma, która jest pro dermatologiczna dodaje dimetikon? Sprawdziłam jeszcze kilka ich produktów i nawet te do skory tłustej go maja. Ten silikon silnie zapycha. O czym sama miałam okazje się nie raz przekonać.
Serum poszło już w świat. bye bye. nie będę tęsknic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz