czwartek, 13 lutego 2014

Philip Kingsley Elasticizer Extreme

Włosy od zawsze były moją obsesją. Obiegowa opinia głosi, że mam na głowie cud natury: gęste, długie i falowane włosy, które są marzeniem wielu moich koleżanek. Dla mnie od zawsze były udręką. Są sztywne, nieposłuszne, łatwo się przesuszają i są trudne w stylizacji (o samodzielnym wyprostowaniu mogę sobie pomarzyć - dzięki Mamo! Przez to najczęściej chodzę w kucyku lub warkoczu.
Przetestowałam tony produktów z różnych półek cenowych: od Alterny (nie mylić z Alterrą, którą też mam w swoich zbiorach), Kerastase, po oleje: kokosowy, arganowy, lniany... Lista ciągnie się w nieskończoność. Ogromną różnicę zrobiła zmiana pielęgnacji z silikonowej na bardziej naturalną. Moje włosy kochają oleje! Ostatnio jednak za sprawą pewnej ślicznej dziewczyny z UK i jej opiewania cudu P. Kingsley, kupiłam maskę z silikonami i parabenami!
Maska ta podobno została stworzona dla Audrey Hepburn, co dodatkowo zachęciło mnie jej przetestowania :)



Skład jest taki sobie, ale jednak emolientowy (czyli nawilżający): olej rycynowy, oliwa z oliwek, alkohol cetylowy. Amodimethicone - dość przyjazny silikon, który zmywa się łagodnym szamponem. I elastyna - białko strukturalne naszej skóry. Do tego masa parabenów i innych dziwnych chemikaliów, których tak starałam się unikać.  Patrząc na etykietę pukałam się w głowę: kocham Cię Amelio, ale żeby to się miało sprawdzić?

Maskę nakłada się odwrotnie niż wszystkie inne: przed myciem. Czasem nakładam ją na pół godziny, czasem na całą noc. Jest bardzo gęsta, kremowa. Rozprowadza się na włosach jak masło do ciała. Zmywa się jednak łatwo każdym szamponem (nawet bez sls).

Czy działa? I to jak!  Przede wszystkim nie mam problemu z elektryzowaniem czy rozczesywaniem. Włosy są miękkie, gładkie i błyszczące już po pierwszym użyciu. Trudno się tego domyślić nakładając czy nawet zmywając maskę, bo nie ma tego uczucia śliskości włosa, którego szukamy.
Mam wrażenie,że moje włosy po tej masce są takie jak w dzieciństwie: nawilżone, aż chłodne w dotyku, mięsiste, grube, ale nie sztywne jak zwykle. Jest to genialny produkty dla takich włosów jak moje. Ale... strzeżcie się go jeśli macie włosy cienkie, rzadkie, krótkie. Myślę, że może je bardzo obciążyć.

Produkty P. Kingsley są dostępne w UK. Feelunique czy Lookfantastic mają świetne promocje i wysyłkę za free :) Warto zamówić na początek jakiś zestaw z mniejszymi pojemnościami. Przetestować czy ten produkt nam pasuje.


poniedziałek, 3 lutego 2014

Zimowy survival

Zima w tym roku przyszła późno, nie jest jednak łaskawa. Minusowe temperatury na zewnątrz, grzejniki w pomieszczeniach rujnują naszą skórę i włosy. 
Kilka moich ulubionych kosmetyków, które ratują mi życie:

1. Philip Kingsley Elasticizer Extreme - balsam do włosów, który nakłada się przed myciem na ile się da, pół godziny, godzinę, cala noc. Po pierwszym użyciu nie byłam zachwycona. Nie jest to produkt, po którym włosy są śliskie, obklejone silikonami. Działa raczej wewnątrz włosa. Odżywia, nawilża i sprawia, ze  włosy są jak z dzieciństwa: miękkie, chłodne, błyszczące. W drodze jest już duże opakowanie ( do kupienia na feelunique i lookfantstic z darmowa przesyłką). 

2. La Roche Posay Cicaplast - balsam do zadań specjalnych. Skora na moich dłoniach to istne szaleństwo. Jest sucha, szorstka, pęka i piecze. Żaden krem drogeryjny jeszcze się u mnie nie sprawdził. Dlatego zima szukam rozwiązań w aptekach. La Roche jak zawsze nie zawiódł. Balsam jest lekki i skuteczny. Male opakowanie można mieć zawsze w torebce. A efekt widać od razu.

3. Sztyft ochronny do ust Alterra z Rossmana. Przyznam się, ze wiele razy na niego spoglądałam, ale kupiłam go dopiero po filmiku Agnieszki (niesiax83). Stosuje standardowo: na usta. Dobry, naturalny produkt. Skutecznie nawilża skórę ust, bez obklejania ich parafina.


4. Masła. Naturalne, nierafinowane masełko kakaowe i shea to najlepsze co możemy mieć pod ręką w zimie (i w lecie). Wcieram je w dłonie, usta, wszelkie suche miejsca. Jestem tez w trakcie kuracji paznokci. Zrezygnowałam na jakiś czas z lakierów, bo moje paznokcie bardzo się rozdwajają. Przełożyłam masełka do kilku mniejszych pudełeczek, które stoją w różnych miejscach (na stoliku nocnym, w salonie przy pilotach, w pracy itd.). W ten sposób mam je zawsze po ręką i nie mam wymówki żeby nie używać. Wmasowuje sumiennie w skórki i paznokcie oglądając film czy czekając aż poczta się ściągnie ;)